Muzyka jest matką wszystkich nauk. To komunia w najbardziej trzewnej formie... ręce i serce szarpią struny, kładą kość na skórze i szatkują gardło... Szaman wewnątrz daje ciało i kość emocjom i to jest naelektryzowane w gorącym świetle sceny. Obnażasz się przed kongresem oczu, głów i włosów. Bycie rock and rollowcem to marzenie z dzieciństwa owinięte w sztukę i wyrażone jako katharsis. Muzyka ma moc, a moc może być odurzająca, przekształcając zwykłych ludzi w bogów.

Jako dziecko dorastające w latach 70-tych, muzy wołały do mnie, a ich piosenki oplatały moją młodą duszę. Godzinami wpatrywałem się w okładki płyt, podczas gdy igła pokonywała drogę po wytartym winylu Elvisa, Buddy'ego Holly'ego i Beatlesów - a później KISS, Cream i Jimiego Hendrixa. Piosenki nie były tylko szumem dla mojej matki, która sprzątała lub gotowała - muzycy stojący za tymi piosenkami byli mistykami, a połączenie melodii, słów i rytmu zawierało klucz do odblokowania mojego prawdziwego ja.

Te odkrywcze przebłyski były dla mnie lekarstwem, gdy dorastałem w małym miasteczku na środkowym zachodzie Ameryki. To był mój wybawca w najbardziej samotnych czasach, a drapanie wysłużonego winylu i łysiejące igły były moim schronieniem i bezpiecznym miejscem, gdzie mogłem odkrywać surowość moich najskrytszych emocji i niepewności. Nie minęło wiele czasu, gdy od szczotek do włosów i drewnianych rakiet tenisowych przeszedłem do prawdziwej gitary i zacząłem podążać ścieżką, którą kroczyli moi bohaterowie. Połączenie między moimi muzami a moją duszą stawało się coraz głębsze.

Moje palce stawały się coraz bardziej zrogowaciałe, gdy uczyłem się wydobywać z tych strun więcej niuansów i duszy. Moja paleta muzycznych gustów i preferencji rosła, a ja piłem głęboko lekarstwa oferowane przez muzy. Z wyściełanych kudłatym dywanem macic wyobrażałem sobie dwudziestotysięczne tłumy, ich emocje były falami przypływu, które mogłem unieść i pomóc zmienić ich bieg. Zacząłem studiować historię muzyki i szeroko czytać o tych, którzy przetarli szlak. Pośród rozdziałów i wersetów błogosławieństw dostrzegłem ostrzegawcze opowieści o obietnicach, które zostały przerwane przez alkohol i inne choroby.

Z czasem zacząłem dołączać do zespołów i zacząłem przeżywać swoje fantazje w czasie rzeczywistym. Jasne, to nie było Madison Square Garden i nie byłem na okładce Rolling Stone'a, ale granie przed przyjaciółmi przy głośności rozsadzającej uszy było wystarczającą satysfakcją. Daleko mi było do bycia materiałem na gwiazdę, ale trochę tego gwiezdnego pyłu krążyło w moich żyłach. Kiedy grałem więcej i doświadczałem więcej owoców tego, co ludzie oferowali, inne muzy wyszły z cienia i ich głosy stały się bardziej widoczne.

Tą muzą był alkohol. Nie potrafię określić daty, ale te muzy z mojego dzieciństwa zniknęły w tle i stały się rozproszone. Te nowe muzy szeptały złote obietnice i bajki wzorowane na moich najgłębszych pragnieniach i chęciach. Stworzyłem nową osobowość, która była odważniejsza i bardziej odporna. Czułem się świetnie, ale ciągle słyszałem ten mały głosik dochodzący z ciemnych zakamarków mojego sumienia, który mnie ostrzegał, błagał, abym rozważył ruinę, która była za zakrętem.

To jednak nie miało znaczenia.

Byłem królewski w moich strzępach. Ta komunia między wykonawcą a publicznością była drugorzędna wobec dobrze zużytych klisz hedonizmu. Nie służyłem duszy muzyki - byłem elegancko nawalony i bardziej zainteresowany tym, ile butelek po piwie mogę ustawić na moim wzmacniaczu. Prawda o tym, czym się stałem była oczywista, ale kiedy patrzyłem w lustro, nie było to nic poza racjonalizacją i pustymi obietnicami, że jutro wszystko naprawię.

Te racjonalizacje zaślepiły mnie od rzeczywistości: Byłem bez pracy i nie jadłem przez wiele dni. Kucałem w swoim mieszkaniu, z którego zostałem wyeksmitowany. Nie miałem pieniędzy na koncie bankowym. Moja rodzina i przyjaciele powoli odpływali ode mnie. Obróciłem się twarzą do siebie i zobaczyłem, że nadchodzi osuwisko, a ta kuloodporna persona zsuwa się z kruchego fundamentu skorupki jajka, na którym została zbudowana. Muzy, które traktowały mnie tak życzliwie, były niczym innym jak stworzeniami zrodzonymi z mojej niepewności, które spłatały mi gorszy żart. Pozwoliłem sobie na opuszczenie.

8 maja 2003 roku... 3 rano... i jestem na oddziale psychiatrycznym. Poszedłem do łazienki i zobaczyłem, czym się stałem. Ważyłem 205 funtów, a moja skóra była chorobliwie żółta. Spojrzałem w swoje oczy i nie zobaczyłem nic poza gruzem, który jest zaśmiecony złamanymi obietnicami. Co najgorsze, byłem sam... naprawdę sam. Było mi tak wstyd, że przez dwa dni nie zadzwoniłem do rodziny, a nawet wtedy ich okłamałem. Naprawdę żałosne.

Nawet w tej godzinie ciemności, światło w końcu zamigotało i było dla mnie jasne, że wysokie życie, którego szukałem, było kłamstwem. Zacząłem się leczyć przez trzy miesiące i tak już zostało. Wyszedłem z drugiej strony odrodzony, zdecydowany, ale przerażony. Minęło trochę czasu, zanim ponownie założyłem gitarę, ale kiedy to zrobiłem, stała się cudowna rzecz. Te stare muzy wróciły do mnie i byłem w stanie połączyć się z wewnętrznym szamanem.

Jestem czysty od dziesięciu lat i gram teraz tak dużo, jak nigdy wcześniej. W moich podróżach nadal gram w barach i klubach, a pokusa nadal jest za barem i w green roomach. Jednak służę mojemu prawdziwemu panu, którym jest muzyka. Jak słyszałem, kiedy muzyka uderza, nie czujesz bólu i to jest absolutna prawda.

Autor Bio
Tim Powers - łysy, wytatuowany, biznesmen za dnia i rockman w nocy. Trzeźwy dzięki łasce Boga od 8 maja w roku naszego Pana 2003. Dzielę się moimi historiami i sobą, aby płacić do przodu. Możesz mnie śledzić na Twitterze @tpowersbass42.